Dział ten będzie zawierał różne informacje nadesłane przez czytelników, informacje są w takiej formie, w jakiej je otrzymałem, ewentualne skróty i poprawki zostaną zaznaczone, zamieszczona w nagłówku data dotyczy zamieszczenia informacji a nie jej otrzymania.
25.06.2004 Wrocław.
Zaciekawił mnie tekst pt. Maślice dotyczący poradzieckiej
jednostki, chciałbym dodać parę informacji z "pierwszej ręki". W trakcie
"wyprowadzania jednostek ZSRR" z polski byłem pracownikiem zatrudnionym do
ochrony tego obiektu (pomimo obecności żołnierzy radzieckich), tym samym
miałem możliwość rozmowy i zwiedzania koszar z ich niedawnymi "właścicielami"
jeszcze w trakcie szczątkowego ich funkcjonowania. Jednostka ta podzielona
była-jest drogą brukową na 2 części, po prawej stronie drogi patrząc o wjazdu
znajdowały się:
1. skręcając z głównej drogi w prawo budynek koszarowy
mieścił on: stołówkę, magazyny, itp. tam przed ostatecznym wyjazdem mieszkali
Rosjanie od tyłu znajdowały się garaże + warsztaty, za budynkiem obok stawu
znajdowała się łaźnia i magazyny.
2. budynek dowództwa (mówiono że przed
II WŚ mieściła się tam fabryka Siemensa) połączony z hala fabryczną, w
podziemiach, a raczej piwnicach mieściły się schrony plot. Przejście pomiędzy
halą a b. dowództwa odbywało się piwnicą. Budynek mieścił
zbrojownię-rusznikarnię, pomieszczenia dowództwa, sale żołnierskie, itp.
3. kotłownia (budynek z kominem) na piętrze sala gimnastyczna z boku
łaźnia
4. dalej strzelnica i świniarnia
5. stary niewielki budynek
przy drodze prawdopodobnie centralka telefoniczna
Na końcu drogi
znajdowały się magazyny o ile pamiętam każdy w szczycie budynku posiadał
pomieszczenia biurowe. W halach tych po odejściu Rosjan NIE znaleziono
RZADNYCH resztek starych niemieckich maszyn ani klatek dla zwierząt!!!!!!,
może za klatki dla zwierząt uznano kojce dla psów strzegących koszar, ale te
mieściły się w osobnym budynku. Magazyny te podzielone były na 2 części.
Pierwsza części "ogólnodostępna" i druga odgrodzona od pozostałej części
koszar płotem, wstęp na jej teren był tylko przez budynek w którym każdy z
żołnierzy przechodził przez wykrywacz metalu (podobny zainstalowany był w
zbrojowni) i to tylko te budynki posiadały wspomniany "rozbudowany system
piorunochronów" oraz odgrodzone były wałami ziemnymi co może świadczyć o
przechowywaniu amunicji (pomieszczenia te posiadały wentylację mechaniczną)
były to najlepiej zachowane obiekty magazynowe. Pozostałe magazyny, albo
mieściły skład mebli (2 ostatnie od strony działek i wysypiska) zwiezione z
innych obiektów rosyjskich z terenu Wrocławia albo były puste. Cytowane przez
świadków opisy są moim zdaniem w wielu punktach prawdziwe tylko z
wyciągniętymi wnioskami gorzej:
1. mieszkańcy twierdzą, że po wojnie przez
około 1,5 roku wwożono na teren jednostki duże ilości ziemi? fakt skoro
usypano wały ziemny miedzy hangarami
2. Z okolic lokomotywowni wywieziono
duże ilości ziemi, po co skoro ją wwożono?
3. W 1980 mjr Stanisław Siorek
był świadkiem jak do jednej z tych stodół w okresie około pół godziny wjechało
kilka wagonów, możliwe choć nie w takiej ilości, na wysokości któregoś z
trzech ostatnich hangarów mieściła a pewnie i nadal jest rampa kolejowa,
wagony wjeżdżały w zagłębienie w ziemi, które umożliwiało wyładunek
bezpośrednio na poziom gruntu. Mogło to i pewnie wyglądało jakby pociąg
wjeżdżał pod ziemię.
4. Jeden ze świadków twierdzi, że Rosjanie codziennie
wywozili na wysypisko na Maślicach 3 ciężarówki wiórów metalowych, ilość zbyt
duża jak na odpady produkcyjne dość dziwne skoro wiadomo, że radziecki
żołnierz sprzedawał wszystko co się dało sprzedać a złom taki jest, a i pewnie
obsługę wysypiska by to zaciekawiło.
5. świadkowie twierdzili też, że
podziemia miały połączenie z innymi tego typu obiektami w Brzegu Dolnym,
Lubiążu i innymi ? no tu ich trochę poniosło!
Na terenie koszar znajdowały
się tez i inne budynki (po lewej stronie drogi):
1. dwa piętrowe budynki
umieszczone równolegle do siebie mieściły szpital, bibliotekę (zachowane
dzieła Lenina) kino, w piwnicach kotłownia, siłownia, magazyny. W drugim
podobnie pomieszczenia użytkowe i magazyny.
2. za wspomnianymi budynkami
znajdował się park maszynowy z szopą magazynową, budynek obsługi, za mim
podziemne magazyny (wcześniej schrony?) gdzie przetrzymywano ziemniaki,
kapustę, itp. obok wspomniana wcześniej psiarnia
3. na terenie obiektu
były też stacja paliw, areszt ? wszystko w oddzielnych
budynkach.
Reasumując jak zwykle w wielu opowieściach świadkowie twierdzą,
że słyszeli jak kuzyn sąsiada opowiadał znajomemu w autobusie, że jego syn coś
widział, a tak zwyczajnie to coś wymyślił. Moim zdaniem podziemia NIE
istnieją, twierdze tak ponieważ obiekt leży zbyt blisko Odry i sam się
zapaliłem do ich poszukiwań. Rozkuwanie wspomnianych wylewek odkopywanie
świeżo w naszym odczuciu zasypanych przejść przyniosło nam tylko odciski i
bule kręgosłupa, a osoby do tego zaangażowane miały możliwości aby to
sprawdzić profesjonalnie (saperzy, żołnierze WSOWL). Wspomniani świadkowie z
okolicznych domów po wprowadzeniu na teren obiektu dostawali amnezji albo
wskazane miejsca były wymysłem ich ?bujnej wyobraźni? (potem po zwiedzeniu
jednostki byli łapani np. na próbie kradzieży grzejników) Jedne ze ?świadków?
wskazał nawet jako wejście do podziemi jeden ze stawów. Po spenetrowaniu dna
zdobyliśmy przekonanie, że wejścia do podziemi nie ma, na dnie jest kupa
złomu, w stawie są karpie (to było najważniejsze, rozegraliśmy nawet wew.
zawody wędkarskie), i ktoś utopił tam przemówienie I sekretarza KC KPZR
L. Breżniewa (2 płytowy album mam do dziś okładka nie przetrwała). Dziwne jest
też to, że do dziś nikt nic nie znalazł, a przecież teren ten o ile wiem jest
ogólnie dostępny.
Wiadomość otrzymana od R. N.
27.12.2003 Wrocław.
Kiedyś pomieszkiwałem przy ul. Dubois we W-wiu. Dom nr 28 przy tej
ulicy był pod pewnymi względami ciekawy. On już obecnie nie istnieje, gdyż
wyburzono go wraz z sąsiednimi podczas przebudowy zachodniego krańca ulicy, w
kierunku ul. Długiej. Dlaczego był ciekawy? Otóż pierwsi powojenni mieszkańcy
tego domu opowiadali, że mieściła się w nim komendantura jakichś ruskich
formacji (żandarmeria?). Wcześniej był to budynek wykorzystywany ponoć przez
podobne służby niemieckie. Podczas przemalowywania ścian mieszkania na III
piętrze stale spod spodu wyłaziła czarna farba, jaką Niemcy używali do
malowania napisów reklam (do dziś czasem te napisy wyłażą na niektórych
domach). Całe mieszkanie miało ściany pomalowane na czarno! Dom położony był w
bliskim sąsiedztwie budynku partii PZPR, przy obecnym placu Borna (dziś obiekt
UWr). Nie wiem co się w tym budynku partyjnym mieściło za Niemca - ale musiał
to być ważny budynek rządowy. Na podwórzu posesji Dubois 28 (podwórze wspólne
z budynkiem nr 30 - też wyburzony) istniał około dwumetrowej szerokości otwór,
zabezpieczony grubymi betonowymi kształtkami - takimi, jakich Niemcy
powszechnie używali do zabezpieczenia okienek piwnicznych w okresie Festung
Breslau (do dzisiaj jeszcze je można gdzieniegdzie napotkać). Sądziliśmy
wówczas, że to po prostu stara studnia do czerpania wody. Mam jednak dzisiaj
spore wątpliwości. Otóż nie napotkałem żadnej innej studni zabezpieczonej w
ten sposób. Brak było jakichkolwiek resztek po pompie. No i to sąsiedztwo
budynków przy Borna. W dawniejszych latach krążyły uporczywe plotki, że
partyjny budynek przy Borna miał podziemne wyjście ucieczkowe (niektórzy
twierdzili nawet, że tunel biegnie pod Odrą). Jeśli tak - to musiało być ono
poniemieckie. Inne okolice ul. Dubois też są ciekawe. Były tam bowiem w
pobliżu tereny koszar wojskowych, a za Odrą w kierunku ul. Długiej zdaje się
są nawet nadal. Po prawdzie - wszystko to może być tylko wróżeniem z
fusów.
Wiadomość otrzymana od J. B.
02.08.2003 Wrocław.
Kilka lat temu (może nawet z 10)
studenci UWr opowiadali mi, że podczas zajęć z prof. Czernerem (ten od
Panoramy Racławickiej) gość im opisywał odkrycie katakumb w rejonie Starówki
wrocławskiej. Odkrycie nastąpiło w okresie sławnej afery z "zemstą
Jagiellonów" - tajemniczymi zachorowaniami i zgonami osób uczestniczących w
otwieraniu krypty na Wawelu. To miało akurat znaczenie - bo po odkryciu tych
podziemi nie było odważnego do ich penetracji. Obawiano się przedwiecznych
mikrobów. W podziemiach były stare truchła. Podziemia ciągnęły się gdzieś od
kościoła na zapleczu SDH (ul. Szewska) w kierunku głównego budynku
Uniwersytetu. Na marginesie tego mogę dodać, że podczas prac porządkowych i
rozbiórkowych w rejonie rogu Szewskiej i ulicy dochodzącej do bud. UWr
wygrzebane zostały liczne kości ludzkie. Na dziedzińcu za postawionym później
nowym budynkiem (dawniej knajpa "Kuba") leżała ponad metrowa sterta ludzkich
czaszek. To chyba był początek lat 60-tych. Mogły to być kości albo ze
wspomnianych katakumb, albo z okresu II w.ś. - ludzi zasypanych w piwnicach.
Nic mi nie jest wiadomym odnośnie dokumentacji tych katakumb. Ponieważ gdzieś
pod koniec lat 50-tych podwyższono o ok. 1 m jaz piętrzący wodę Odry poniżej
południowego mostu Pomorskiego, to wszelkie głębsze podziemia w terenie
przyodrzańskim powinny być na tym odcinku zalane
wodą.
Wiadomość otrzymana od J. B.
02.08.2003 "Skarby" Niemców.
O skarbach
poniemieckich krążą najróżniejsze opowieści. Chciałbym w związku z tym
przekazać parę informacji o niektórych znaleziskach na terenie Sudetów. Niemcy
byli tu bardzo biedni. Odnośnie tego odsyłam do ciekawych publikacji
dokumentalnych na temat wsi dawnej niemieckiej, publikowanych w "Rocznikach
Ziemi Kłodzkiej" - zwłaszcza z dawniejszych lat powojennych.
Trochę
informacji na temat znalezionego mienia poniemieckiego uzyskałem od
mieszkańców wsi Kletno (o tej wsi już pisałem) - pod Śnieżnikiem. Wieś była
ludna - dziś jest tam dosłownie paru stałych mieszkańców, przy czym żaden się
już rolnictwem nie zajmuje. Była tam leśniczówka (jest do dzisiaj), i jedna,
czy dwie winiarnie, a także niemiecki dom kultury (po wojnie ośrodek
wypoczynkowy poznański).
W leśniczówce znaleziono pomiędzy dwiema warstwami
podłogi cały zakonserwowany motocykl niemiecki. Podobno także karabin
maszynowy. Rolnicy po polach co jakiś czas wyorywali drobne mienie niemieckie,
zakopane w ostatnich chwilach przed wyjazdem Niemców. Były tam np. zastawy
stołowe. Ale znajdywano także żarcie zawekowane i całkiem zjadliwe. W wekach
Niemcy chowali nawet ściereczki lniane! To świadczy o biedzie ludności, dla
której stanowiło to tak dużą wartość, że gotowali to w wekach i zakopywali.
Znaleziska zwykle były przy dawnych miedzach polnych.
Z innych ciekawych
znalezisk. Opowiadał mi gość, jak wiele lat po wojnie wybrał się do lasu pod
Śnieżnikiem. W pewnym miejscu spojrzał w górę i wysoko, na świerku ujrzał
rower! Wyjaśniał to potem następująco. Niemiec ukrył rower w lesie, opierając
go w chaszczach o młody świerk. Następnie świerk rósł, z rowerem zaczepionym o
gałęzie. W ten sposób, po latach rower znalazł się wiele metrów nad
ziemią.
Rolnik ze wsi Żelazno (przy drodze z Kłodzka do Bystrzycy
Kłodzkiej) opowiadał mi, że kiedyś spaliła im się stodoła (wszystkie budynki
były poniemieckie). Po pożarze z muru stodoły wypadło parę cegieł i odsłonił
się schowek. Było w nim trochę złota (drobne precjoza osobiste). Złota Niemcy
sudeccy raczej nie mieli lub mieli b. mało - bo byli biedni. Natomiast Niemcy
mieszkający wcześniej w tej zagrodzie mieli syna, który był ss-manem. Możliwe
zatem, że złoto to pochodziło z rabunków esesmańskich. Nie wydaje mi się, aby
dochodziło często do chowania złota przez Niemców na terenie wsi sudeckiej. Bo
to byli dziady sakramenckie - choć dla Polaka przerażająco oszczędni i
pracowici.
Natomiast złoto było nierzadko chowane przy niemieckich
kościołach. Było to złoto liturgiczne. W rejonie Stronia Śląskiego zdarzyła
się w związku z tym następująca historia. Po otwarciu granicy z NRD do Polski
zaczęli tłumnie przyjeżdżać Niemcy. Przyjechali też w rejon Stronia szykownym
mercem. Rano miejscowi ujrzeli duży dół wykopany koło kościoła, pod jakimś
krzyżem. Z pewnością było tam coś ukryte - domyślano się, że złoto
liturgiczne. Milicja zarządziła pościg za szwabami. Niestety, okazało się, że
zdążyli już przekroczyć granicę niemiecką, a także ówczesnego RFN.
A teraz
o rejonie Wojcieszowa, w G. Kaczawskich. Po wojnie zostało w Wojcieszowie
trochę Niemców. Byli oni nawet tam zatrudnieni i mieszkali jeszcze wiele lat
po wojnie. Pewien taki szwab zranił się podczas jakichś prac. Wdała się
gangrena. Gdy już gość był bliski śmierci zaczął prosić Polaków, którzy z nim
mieszkali w jednym domu, aby sprowadzili lekarza. Przyrzekał, że wskaże im za
to miejsce ukrycia wielkich skarbów poniemieckich. Ci Polacy byli jednak
zajęci grą w karciochy i żłopaniem bimbru. Obśmiali się z tych skarbów i grali
dalej. Niemiec w związku z tym strzelił kopytami i nic nie powiedział o
skrytce.
Jakiś czas potem dzieciaki w lesie natrafiły na podziemia, z
których wyciągnęły trochę zegarków i innego mienia. Zegarki wtedy były bardzo
cenione, więc po jakimś czasie zainteresowano się tym znaleziskiem. Ponieważ
było to już jednak jakiś czas potem - to okazało się, że dzieciaki nie mogły
trafić w to miejsce. Możliwym jest, że nastąpiło obsunięcie się ziemi przy
wejściu do podziemia i jego zasłonięcie. Podobno było to w rejonie
istniejącego do dzisiaj zamku, przy linii kolejowej z Wojcieszowa do
Marciszowa (widoczny na zalesionym wzgórzu z rejonu trasy
kolei).
Wiadomość otrzymana od J. B.
20.07.2003 Konradów koło Lądka Zdroju.
W
trakcie powodzi w 1997 roku, w środkowej części wsi Konradów wystąpiło ciekawe
zjawisko. Mieszkańcy początkowo usłyszeli donośny hałas, po czym ze zbocza góry
spłynął wielki potok wody. Okoliczne tereny były objęte pracami górniczymi w
przeszłości (zwłaszcza rejon Czarnej Góry - kopalnie uranu, eksploatowane
przez ruskich). Nie słyszałem, aby robiono to akurat w tym miejscu. Nagłe
pojawienie się tak dużego wypływu wiązać można z przebiciem się wody z
wyrobisk podziemnych - być może z uformowaniem zawału (stąd ten słyszany przez
mieszkańców hałas). Zaznaczyć należy, że na tych terenach są ślady dawnego
górnictwa (wąskie, źle zachowane sztolnie). W rejonie rozpoczynającego się
koło Konradowa pasma Krowiarek były zlokalizowane sztolnie, w których
wydobywano rudy żelaza. Z rud tych wytopiony był żelazny obelisk stojący
jeszcze długo po wojnie w Ołdrzychowicach (już go nie ma, ale mieszkańcy go
pamiętają). Wspominam o tym dawniejszym górnictwie, bo opisane zjawisko może
być z nimi związane.
Wiadomość otrzymana od J. B.
20.07.2003 Kletno.
Jedna z pozostałych
na terenie wsi Kletno Niemek (kobita już nie żyje) opowiadała historię
identyczną, jak w wielu obszarach wykorzystywanych przez Niemców do chowania
różnych rzeczy. Pewnego dnia pod sam koniec działań wojennych mieszkańcom
wioski nakazano zasłonić okna i zabroniono wyglądać na zewnątrz. Niektórzy
jednak wyglądali. Przez wieś przejechała kolumna ciężarówek z kierunku Stronia
Śl. w kierunku Międzygórza (lokalna droga przez przełęcz pod Śnieżnikiem, dziś
szlak turystyczny). Ciężarówki te już nie powróciły. Od strony Śnieżnika
mieszkańcy usłyszeli po pewnym czasie serię wybuchów. Mogły tam być niemieckie
sztolnie. Natrafiłem bowiem na poniemiecką mapę w skali 1:25000 (tzw.
Messtischblatt), na której zaznaczony był przebieg sztolni w przybliżeniu
wzdłuż dna doliny Kleśnicy - w rejonie obecnego parkingu dla zwiedzających
Jaskinię Niedźwiedzią. Rysunek sztolni był opisany po niemiecku,
charakterystycznym, kaligrafowanym pismem ręcznym gotyckim. Nic nie wiem
natomiast o prowadzeniu tam jakichkolwiek prac górniczych przez Niemców. Rejon
jest uranonośny. Istnieją jedynie dokumentacje ruskiej kopalni uranu z lat
powojennych - nic nie słyszałem o dokumentacjach niemieckich. Jednak ruscy
mogli przejąć wcześniejsze dokumenty badań geologiczno-górniczych niemieckich.
Bo skąd nagle zaraz po wojnie znaleźliby sami na tym terenie uran? Dodam
jeszcze, że pracując na tym terenie przed laty byłem nagabywany przez milicję
czy coś przypadkiem nie słyszałem o niemieckich schowkach - lub może je nawet
znam. Z tego wynika, że komusze struktury milicji otrzymywały zadanie
zbierania o takich sprawach informacji - co mnie wtedy niewąsko zaskoczyło. A
może w dokumentach milicyjnych coś można odszukać? Tylko komu oni je
przekazywali?
Wiadomość otrzymana od J. B.
20.07.2003 Wzgórza Trzebnickie.
Podczas prac
terenowych na obszarze Wzgórz Trzebnickich natrafiłem na faceta, który
opowiadał, że podczas pobytu w wojsku żołnierze na tych terenach natrafiali na
poniemieckie obiekty podziemne. Stanowiło to problem dla trepów, bo szweje im
znikali tam na chlanie wódy. Sądząc po wieku faceta, w wojsku mógł być w
latach 60-tych - więc wtedy mogło to mieć miejsce. Gość twierdził, że
podziemia były rozległe do tego stopnia, że szweje w nich
błądzili.
Wiadomość otrzymana od J. B.
20.07.2003 Zamek Książ.
Gdzieś chyba na początku lat
80-tych wykonywałem z kolegą zlecenie polegające na dokumentowaniu odkształceń
w murach obiektów towarzyszących zamkowi - od strony skarpy nad doliną
Pełcznicy. Zastanowiło mnie wówczas, że największe chyba uszkodzenia murów
występowały nie w części zewnętrznej (nad stromym zboczem doliny) - a właśnie
w partiach dalej położonych. Świadczyło to o procesach nierównomiernego
osiadania podłoża - raczej w pionie, aniżeli w kierunku doliny. Nawet w
ogólności nie znam historii poszczególnych obiektów zamkowych. Nie wiem zatem,
czy tu wspominane są z okresu późniejszego, czy wcześniejszego. Generalnie
mury tego rodzaju, pełniące funkcje oporowe, w górach posadawia się w miarę
możności na skale litej. W przeciwnym bowiem razie w krótkim czasie po ich
wybudowaniu powinny ulec uszkodzeniom. A Niemcy budowali wyjątkowo solidnie i
fuszerki w tym przypadku raczej bym nie podejrzewał. Zatem wniosek z tego, że
najprawdopodobniej osiada część góry zamkowej w obrębie głębszych fragmentów
skały litej, a nie osadów przypowierzchniowych. Liczne uszkodzenia w obrębie
murów zamku Książ już od lat były zmartwieniem zarządzających nim. Wynika z
tego, że nierównomierne osiadanie dotyczy większego obszaru, niż wówczas przez
nas dokumentowany. Po przeczytaniu tekstu dotyczącego tajemnic Książa nasunęła
mi się myśl, że obecnie nie tyle konieczne są tam prace eksploracyjne dla
rozwikłania zagadek wojennych - a prace mające na celu dokumentowanie zagrożeń
dla konstrukcji zamku, będącego ważnym zabytkiem kultury. Należałoby zatem
aktywnie "rozruszać" sprawę właśnie od tej strony. <......tekst usunięty
przez K(?)
Wiadomość otrzymana od J. B.
20.07.2003 Wrocław Partynice i Dworzec Główny.
Około 10 lat temu słyszałem
od znajomych, że istniało podziemne połączenie tunelem pomiędzy Dworcem
Głównym i radziecką jednostką wojskową w rejonie Partynic. Podobno ruscy
żołnierze wykorzystywali tunel do wypraw na kurwy dworcowe. Była ponoć w
związku z tym afera, gdy jedną z nich parę dni w tunelu wykorzystywali - aż ta
w końcu uciekła i to rozgłosiła. Dowództwo jednostki podobno zamknęło
zidentyfikowane na terenie jednostki wejście do podziemi używając wielkich
ilości betonu. Cała ta historia nie ma żadnej znanej mi dokumentacji i należy
ją traktować b. ostrożnie. Zapewne do wiadomości moich znajomych dotarła
krążąc z ust do ust - zatem mogła ulec przy tej okazji zmianom (zasada
głuchego telefonu).
Wiadomość otrzymana od J. B.
20.07.2003 Wrocław Polar.
Przypadkowo podczas prac dokumentacyjnych wykonywanych na
terenie W-wia uzyskałem informację o istnieniu na terenie Polaru podziemi.
Zlokalizowana tam była fabryka amunicji przeciwlotniczej - o czym pisane jest
już w jednym z tekstów dot. podziemi. Produkowane tam były prawdopodobnie
także działa, gdyż na tym terenie znajduje się także poniemiecka działobitnia
- podobno do używana przestrzeliwania wyprodukowanych dział. Podziemia
polarowskie ciągle sprawiały zakładowi kłopoty - w związku z wykonywanymi od
czasu do czasu pracami ziemnymi. Odkrywano wówczas liczne korytarze, z których
wiele było zniszczonych bombardowaniami zakładu niemieckiego w czasie wojny. W
okresie prywatyzacji na terenie zakładu pojawił się Niemiec (zdaje się
potencjalny nabywca), który dysponował oryginalnymi planami tych podziemi.
Można z tego wnosić, że Niemcy dysponują większą ilością takich planów z
terenu W-wia i być może wykorzystują je w swej działalności biznesmeńskiej.
Może to dotyczyć także innych terenów i obiektów poza
W-wiem.
Wiadomość otrzymana od J. B.
20.07.2003 Kamienna Góra.
W Kamiennej Górze na ulicy
Wiejskiej jest jeszcze jeden "bunkier" /tak przynajmniej go nazywaliśmy/.
Znajduje się on ok 500m od tych trzech opisanych. Pierwsze wejście przy samej
drodze - obmurowane. Następnie po kilku metrach sztolnia wykuta była w litej
skale. Po kilkudziesięciu metrach korytarz przechodził w pomieszczenie
częściowo obmurowane i zakręcał do drugiego wyjścia. Mówiło się iż jest tu
zamurowane wejście do kolejnego tunelu który łączy się z "bunkrami" przy
moście kolejowym znajdowały się resztki toru do wózków szynowych/. Drugie
wyjście mieściło się jakieś 200 m dalej. Podane odległości są szacunkowe. W
"bunkrach" tych ostatni raz byłem ponad 30 lat temu. Z tego co pamiętam mówiło
się że "bunkry" przy moście kolejowym miały jeszcze inne korytarze - ponoć do
Krzeszowa. Krążyły również plotki iż pod miastem znajdują się wielkie
magazyny amunicji, do których wejścia zostały zaminowane. Dlatego też po
wojnie zasypano wejścia do sztolni, aby ustrzec miasto przed wysadzeniem.
Wspomnienia więźniów są mało precyzyjne i prawdopodobnie nie mówią o tych
trzech "bunkrach" przy moście kolejowym, a bardziej o tym o którym piszę
powyżej. Na czym opieram swoje przypuszczenia: 1. Wejścia do "bunkrów" przy
moście kolejowym były wykonane ze zbrojonego betonu, dlatego nie można było
zobaczyć "wybitego w zboczu góry dużego otworu". 2. W tym miejscu nie ma
przejścia z lewego brzegu Bobru na prawy. Trudno sobie wyobrazić ewakuację
więźniów mostem kolejowym. Przeprawa wpław rzeki też nie była możliwa z uwagi
na wysokość prawego brzegu Bobru / w tym miejscu 5-8m i to prawie pionowo/. 3.
Najbliższy most /drewniany/ na Bobrze mieścił się jakieś 500m dalej, prawie na
wprost wejścia do opisanego na wstępie bunkru z obmurowanym
wejściem.
Wiadomość otrzymana od R. C.