BUNDESWEHRZE CHODZI O NIETOPERZE.

Rozmiar: 6399 bajtów

Kilkunastu żołnierzy Bundeswehry zajechało dwoma wojskowymi ciężarówkami do Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego i zamurowało bunkier z czasów II wojny światowej. - Zabezpieczyli skarby, które ukrył Wehrmacht - mówią mieszkańcy wsi Boryszyn. Widok żołnierzy w obcych mundurach nikogo z miejscowych nie zdziwił, bo na pobliskim poligonie kilka razy do roku odbywają się manewry wojsk NATO. Bomba wybuchła, gdy wyszło na jaw, że Niemcy z nadejściem jesieni zamurowali bunkier. Plotkowano, że znaleźli skarby, być może nawet Bursztynową Komnatę. - Nie może być tak, że Bundeswehra robi u nas, co chce. Wyjaśnię sprawę z wójtem - oświadczył zaraz po akcji Jan Wołoszyn, sołtys Boryszyna. Ale wójt o akcji Bundeswehry nie miał zielonego pojęcia. Powiatowy inspektor budowlany twierdzi, że to samowola, a wojewódzki konserwator zabytków uważa, że złamano ustawę o ochronie zabytków. - To dewastacja! - grzmi Krzysztof Motyl z Towarzystwa Przyjaciół Fortyfikacji w Zielonej Górze. Jedynym lokalnym urzędnikiem, który wiedział o akcji, jest Wincenty Piworun, lubuski konserwator przyrody. Twierdzi on, że towarzystwa przyrodnicze: Euro Natur z Frankfurtu nad Menem i Pro Natura z Wrocławia cztery lata temu zainicjowały program zabezpieczenia podziemi przy granicy polsko-niemieckiej jako siedlisk nietoperzy. Najpierw inwentaryzowały obiekty, a w tym roku przystąpiły do ich zamykania kratami lub zamurowania. Prace wykonano już w 20 bunkrach, jaskiniach i sztolniach - nie tylko w MRU, ale też w Karkonoszach, Górach Sowich i Izerskich oraz koło Alttenhof w Niemczech, gdzie stacjonowały radzieckie wyrzutnie rakietowe. Pieniądze wyłożyły m. in. fundusze ochrony środowiska na Dolnym Śląsku i w Brandenburgii. - W ramach edukacji przyrodniczej wojsk NATO pomagają w tym saperzy z Gery i Brzegu. Mam nawet list od ministra Jerzego Szmajdzińskiego popierający wspólną akcję - chwali się Piworun. Podczas zamykania starej sztolni srebra w Sowiej Dolinie koło Karpacza zaniepokojeni mieszkańcy prosili burmistrza i wojewodę o interwencję. Świadkowie nie widzieli tam saperów polskich, tylko niemieckich. Podobnie było pod Międzyrzeczem, gdzie na dodatek zamurowano pojedynczy bunkier, w którym najpewniej nie było nietoperzy. - A nawet jeśli były, to nieliczne. Wolałbym, żeby żołnierze i przyrodnicy pomogli chronić dwa rezerwaty w połączonym korytarzami systemie MRU. To jedno z największych siedlisk nietoperzy w Europie, zimuje tam 30 tys. tych ssaków - mówi dr Tomasz Kokurewicz z Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Trudno go posądzić o niechęć do przyrodników, od kilkunastu lat bowiem zajmuje się ochroną nietoperzy w MRU. Dr Kokurewicz ma za złe przyrodnikom z Pro Natura, że nie powiadomili lokalnych władz. - A przecież jak gdzieś w Polsce pojawia się Bundeswehra, zaraz budzą się emocje - mówi. Rafał Szkudlarek z Pro Natura twierdzi, że nie musieli informować ani inspektora budowlanego, ani konserwatora zabytków, bo prace nie zmieniły konstrukcji budowli. Dodaje też, że na wjazd do lasu towarzystwo uzyskało zgodę nadleśnictwa. Według znawców fortyfikacji w Polsce nie ma umocnień tej klasy co MRU, a w Europie równać się z nim może tylko kilka obiektów. - Z zagranicy przyjeżdżają naukowcy, żeby to obfotografować, a teraz Niemcy przyspawali w poprzek rurę! - Robert Jurga wskazuje na okienko w położonym w środku lasu bunkrze nr 708 (obowiązuje numeracja Wehrmachtu). Jurga jest historykiem fortyfikacji, autorem kilkunastu książek z tej dziedziny, wydanych m. in. na rynku europejskim i amerykańskim. Od czterech lat mieszka w starym pałacu w Boryszynie i inwentaryzuje obiekty MRU. - Zamurowanie bunkra nr 708 może doprowadzić do kolejnej wojny kratowej - mówi. Pierwsza wybuchła dziesięć lat temu. Wejścia do części MRU zamknięto wtedy kratami przed tak zwanymi bunkrowcami, którzy przyjeżdżają tu z całego kraju, zakładają górnicze kaski z latarkami i wojskowe mora, po czym na własną rękę penetrują podziemia. Przyrodnicy są im niechętni, gdyż bunkrowcy często zakłócają zimową hibernację nietoperzy - hałasują, palą ogniska (zdarzyło się, że i śpiące nietoperze), a przez to skrzydlate ssaki przedwcześnie wyczerpują swoje zasoby energetyczne i usychają. Kiedy bunkrowcy natknęli się na kraty, zaczęli wysadzać je w powietrze. Po kilku latach bunkrowcy i przyrodnicy zawarli niepisany rozejm i podzielili strefy wpływów: rezerwat dla nietoperzy, wolno stojące bunkry dla bunkrowców. - Jak teraz bunkrowcy zobaczą, że zamurowano ich obiekt, w odwecie ruszą do rezerwatu - martwi się Jurga. Rafał Szkudlarek z Pro Natura przyznaje, że są plany zabezpieczania kolejnych bunkrów, ale według niego im mniej ludzi o tym wie, tym lepiej. - Chcą zamurować m. in. grupę warowną Schill, a tam są raptem dwa nietoperze - twierdzi Anna Kędryna, współpracowniczka Jurgi. A okoliczni mieszkańcy i tak wiedzą swoje: - Nie idzie o żadne nietoperze. Na wojnie Wehrmacht rabował skarby w całej Europie i gromadził w bunkrach. Bundeswehra ma mapy MRU i wie, gdzie szukać - mówią.